Instynkt leminga

2024/01/15

Unia Europejska jest skazana na niepowodzenie, gdyż jest czymś szalonym, utopijnym projektem, pomnikiem pychy lewicowych intelektualistów”. Jeśli ktoś zastanawiał się nad słusznością/trafnością cytatu, którego autorką jest Margaret Thatcher, powinien zapoznać się z najnowszymi regulacjami prawnymi autorstwa Komisji Europejskiej, które wkrótce dotkną wielu unijnych przedsiębiorców.

O absurdalnych wymogach dotyczących importu do UE energii elektrycznej, wodoru, nawozów, żeliwa, stali oraz aluminium, wynikających z rozporządzenia nr 2023/956 z dnia 10.05.2023 r. ustanawiającego mechanizm dostosowywania cen na granicach z uwzględnieniem emisji CO2, pisaliśmy niedawno w artykule pt. „CBAM, ic kajda krejza” (https://rusak.pl/cbam-ic-kajda-krejza). Już w trzy tygodnie po publikacji tego rozporządzenia ukazał się akt prawny, który śmiało może konkurować swoją niedorzecznością z przepisami dotyczącymi „granicznego podatku węglowego”, a mianowicie rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) nr 2023/1115 z dnia 31 maja 2023 r. w sprawie udostępniania na rynku unijnym i wywozu z Unii niektórych towarów i produktów związanych z wylesianiem i degradacją lasów oraz uchylenia rozporządzenia (UE) nr 995/2010.
W rozporządzeniu nr 2023/1115 znajdziemy wiele złotych myśli i niebanalnych hipotez. Dowiemy się np. że „lasy zapewniają różnorodne korzyści środowiskowe, gospodarcze i społeczne”, jak również „zapewniają czyste powietrze i odgrywają istotną rolę w oczyszczaniu wód i gleb”. Kilka ciepłych słów poświęcono przy okazji owadom, ptakom i ssakom, doceniając ich „funkcję zapylaczy i rozsiewaczy nasion” (z niewiadomych przyczyn pominięto w tej wyliczance gady i płazy, ale to już nie nasze zmartwienie). To zwyczajowe „… o Szopenie” zajęło 14 z 42 stron rozporządzenia, ale trzeba przyznać, że są to, mimo wszystko, najlepsze fragmenty tego dzieła. Bo dalej jest już tylko gorzej.

 

Na początek uściślijmy, że rozporządzenie dotyczy towarów wymienionych w załączniku I, a mianowicie „bydła, kakao, kawy, palmy olejowej, kauczuku, soi i drewna, były nimi karmione lub zostały wytworzone przy ich użyciu” (pisownia oryginalna). Jak widać, autorzy dokumentu są mocno na bakier ze składnią i stylistyką, ale w tym przypadku to naprawdę najmniejsze zmartwienie.

 

Artykuł 3 rozporządzenia stanowi, iż „odnośne towary i odnośne produkty nie mogą być wprowadzane do obrotu ani udostępniane na rynku ani z niego wywożone, o ile nie spełniają wszystkich następujących warunków:

a) nie powodują wylesiania;

b) zostały wyprodukowane zgodnie z właściwymi przepisami kraju produkcji; oraz

c) przedłożono w ich sprawie oświadczenie o należytej staranności”.

 

Z następnego (4) artykułu dowiadujemy się zaś, iż „podmioty nie wprowadzają odnośnych produktów do obrotu ani ich nie wywożą, jeżeli nie złożą wcześniej oświadczenia o należytej staranności”.

Do tego momentu wszystko wydaje się jeszcze w miarę znośne. Diabeł jednak, jak zwykle, tkwi w szczegółach…

 

W art. 8 ust. 2 znajdziemy definicję „należytej staranności”:

Należyta staranność obejmuje:

a) gromadzenie informacji, danych i dokumentów koniecznych do spełnienia wymogów określonych w art. 9;

b) środki oceny ryzyka, o których mowa w art. 10;

c) środki zmniejszające ryzyko, o których mowa w art. 11.

 

W artykule 9 znajdziemy już prawdziwe perełki. Otóż importer towarów objętych rozporządzeniem ma być w posiadaniu m.in. następujących informacji nt. sprowadzanych towarów:

d) geolokalizacji wszystkich działek, gdzie wyprodukowano odnośne towary, które zawiera odnośny produkt lub z użyciem których został wytworzony, a także datę lub przedział czasowy produkcji; w przypadku gdy odnośny produkt zawiera odnośne towary wyprodukowane na różnych działkach lub został z takich towarów wyprodukowany, podaje się geolokalizację wszystkich poszczególnych działek; (…) w przypadku odnośnych produktów zawierających lub wytworzonych przy wykorzystaniu bydła oraz w przypadku takich odnośnych produktów, które były karmione odnośnymi produktami, geolokalizacja odnosi się do wszystkich zakładów, w których trzymano to bydło;

g) odpowiednio rozstrzygające i możliwe do zweryfikowania informacje świadczące o tym, że odnośne produkty nie powodują wylesiania;

h) odpowiednio rozstrzygające i możliwe do zweryfikowania informacje świadczące o tym, że odnośne towary zostały wyprodukowane zgodnie z właściwymi przepisami kraju produkcji, w tym wszelkie uzgodnienia przyznające prawo do użytkowania danego obszaru do celów produkcji odnośnego towaru.

Czyli nie tylko trzeba będzie podać koordynaty GPS każdej obory, w której pomieszkiwała krowa którą sprowadzamy do UE, ale jeszcze trzeba będzie dysponować dokumentem własności działki, na której była wypasana, jak również zdobyć dowody, że żrąc trawę na swoim pastwisku nasza krowa nie współuczestniczyła w paskudnym procederze wylesiania matki-Ziemi.

 

Artykuł 10 kontynuuje tę jazdę bez trzymanki. W tym fragmencie autorzy pochylili się nad zagadnieniem oceny ryzyka, którą będzie musiał prowadzić każdy importer „odnośnych produktów”:

„W ocenie ryzyka uwzględnia się w szczególności następujące kryteria:

a) przypisanie ryzyka do danego kraju produkcji lub jego części zgodnie z art. 29;

b) obecność lasów w kraju produkcji lub części tego kraju;

c) obecność ludności rdzennej w kraju produkcji lub części tego kraju;

d) konsultacje i współpraca w dobrej wierze z ludnością rdzenną w kraju produkcji lub części tego kraju;

e) istnienie należycie uzasadnionych roszczeń ludności rdzennej opartych na obiektywnych i możliwych do zweryfikowania informacjach dotyczących użytkowania lub własności obszaru wykorzystywanego do produkcji odnośnego towaru;

f) powszechność wylesiania lub degradacji lasów w kraju produkcji lub części tego kraju;

g) źródło, wiarygodność, ważność i powiązania informacji, o których mowa w art. 9 ust. 1, z innymi dostępnymi dokumentami;

h) zastrzeżenia dotyczące kraju produkcji i pochodzenia lub jego części, takie jak poziom korupcji, powszechność fałszowania dokumentów i danych, nieegzekwowanie prawa, naruszenia międzynarodowych praw człowieka, konflikt zbrojny lub obecność sankcji nałożonych przez Radę Bezpieczeństwa ONZ lub Radę Unii Europejskiej;

i) złożoność danego łańcucha dostaw i etap przetwarzania odnośnych produktów, szczególnie trudności w połączeniu odnośnych produktów z działką, na której odnośne towary zostały wyprodukowane;

j) ryzyko obchodzenia przepisów niniejszego rozporządzenia lub mieszania z odnośnymi produktami nieznanego pochodzenia lub produkowanymi na obszarach, na których występowały lub występują wylesianie lub degradacja lasów;

k) wnioski ze spotkań grup ekspertów Komisji wspierających wdrażanie niniejszego rozporządzenia, publikowane w rejestrze grup ekspertów Komisji;

l) uzasadnione zastrzeżenia przedłożone na podstawie art. 31 oraz informacje na temat historii nieprzestrzegania niniejszego rozporządzenia przez podmioty lub podmioty handlowe w danym łańcuchu dostaw;

m) wszelkie informacje, które wskazywałyby na ryzyko, że odnośne produkty są niezgodne z wymogami;

n) informacje uzupełniające dotyczące zgodności z niniejszym rozporządzeniem, które mogą obejmować informacje dostarczone w ramach certyfikacji lub innych systemów zweryfikowanych przez osoby trzecie, w tym dobrowolnych systemów uznanych przez Komisję na podstawie art. 30 ust. 5 dyrektywy Parlamentu Europejskiego (UE) 2018/2001 ( 21 ), o ile informacje te spełniają wymogi określone w art. 9 niniejszego rozporządzenia”.

 

Pozostaje mieć nadzieję, że doczekamy się rozporządzenia wykonawczego lub delegowanego, gdzie zostanie uściślone, jak ocenić czy „roszczenia ludności rdzennej” są „należycie uzasadnione”, czy też nie. No bo skąd polski importer spod Mławy, ma wiedzieć, czy aby Arawakowie z dorzecza Orinoko nie przesadzili nieco ze swoimi roszczeniami, wskutek czego stały się one „nienależycie uzasadnione” ?

 

Prawdziwą muzyką dla uszu unijnych importerów musi być brzmienie artykułu jedenastego. Z ustępu 2 dowiadujemy się, że:

Podmioty muszą mieć wdrożone odpowiednie i proporcjonalne polityki, kontrole i procedury służące skutecznemu zmniejszaniu stwierdzonego ryzyka niezgodności odnośnych produktów z wymogami oraz skutecznemu zarządzaniu takim ryzykiem. Te polityki, kontrole i procedury obejmują:

a) modelowe praktyki zarządzania ryzykiem, sprawozdawczość, przechowywanie zapisów, kontrolę wewnętrzną i zarządzanie zgodnością, w tym wyznaczanie urzędnika odpowiedzialnego za zgodność na poziomie zarządzania w odniesieniu do podmiotów niebędących MŚP;

b) funkcję niezależnego audytu służącą sprawdzaniu wewnętrznych polityk, kontroli i procedur, o których mowa w lit. a), w odniesieniu do wszystkich podmiotów niebędących MŚP. Decyzje w sprawie procedur i środków zmniejszających ryzyko są dokumentowane, nie rzadziej niż raz na rok poddawane przeglądowi i udostępniane przez podmioty na żądanie właściwym organom. Podmioty powinny być w stanie wykazać, w jaki sposób podjęto decyzje w sprawie procedur i środków zmniejszających ryzyko.

 

Czyli bla, bla, bla…… Na procedury, polityki i całą tę niedorzeczną sprawozdawczość zużyjemy zapewne w UE tyle papieru, że proces wylesiania przyspieszy wprost proporcjonalnie do wzrostu zapotrzebowania na papier niezbędny do zapisywania tych bzdur.

 

Dalej jest jeszcze o obowiązkowych przeglądach systemów, o przechowywaniu dokumentacji przez 5 lat itp. Przykładem zupełnego oderwania autorów rozporządzenia od rzeczywistości jest zaś artykuł 12, gdzie mamy nakaz przeprowadzania przez importera „konsultacji z ludnością rdzenną, społecznościami lokalnymi i innymi posiadaczami zwyczajowego prawa własności ziemi” oraz przechowywania odpowiednich dowodów dokonania tych czynności – na szczęście tylko „w stosownych przypadkach” (jednak które przypadki są „stosowne”, a które „niestosowne”, tego rozporządzenie nie określa).

 

Jeśli ktoś łudzi się, że przepisy te pozostaną martwe, powinien zapoznać się z treścią art. 16, gdzie bezlitośnie zapisano, iż „właściwe organy przeprowadzają na swoim terytorium kontrole, aby ustalić, czy podmioty i podmioty handlowe mające siedzibę w Unii wykonują niniejsze rozporządzenie”. Kolejne ustępy doprecyzowują zaś, że każde państwo członkowskie powinno tymi kontrolami objąć od 3% do 9% podmiotów wprowadzających do obrotu lub wywożących
z niego odnośne produkty.

 

Artykuł 25 rozporządzenia jest poświęcony karom, które mogą mieć formę: grzywny, konfiskaty produktów, konfiskaty dochodów uzyskanych z obrotu odnośnymi towarami, jak również różnego rodzaju zakazów, którymi można obłożyć winnych.

 

Artykuł 26 nakłada obowiązki prowadzenia bieżących kontroli przez organy celne, którym tym samym do trzystu siedemdziesięciu obecnie obowiązujących aktów prawnych o charakterze niefiskalnym, których egzekwowanie jest obowiązkiem celników, dorzucono kolejny, trzysta siedemdziesiąty pierwszy.

Znakomita większość rzeczonych przepisów wchodzi w życie z dniem 30.12.2024 r., natomiast mikroprzedsiębiorstwa oraz małe przedsiębiorstwa pocieszą się swobodą nieco dłużej, gdyż zostaną zobligowane stosować się do nich od dnia 30.06.2025 r.

 

NAUKA POSZŁA W LAS…

Trudno oprzeć się wrażeniu, że – szlachetna w swych założeniach – walka z wylesianiem naszej planety, doprowadziła do karykaturalnych wręcz efektów w zakresie unijnego prawodawstwa. To niestety kolejny po CBAM przypadek, kiedy unijni legislatorzy wykazali się zupełnym oderwaniem od rzeczywistości, tworząc regulacje, które mają de facto charakter embarga na produkty, których dotyczą. Przepisy dotyczące granicznego podatku węglowego nakręcą . Rozporządzenie nr 2023/1115 ma szansę poczynić podobne spustoszenie na rynku kawy, kakao, drewna itd., a są to przecież produkty, których kraje Unii nie produkują w takich ilościach, żeby uniezależnić się od ich importu.

Miejska legenda głosi, iż lemingi – sympatyczne futrzaki z rodziny chomikowatych, wiedzione niepohamowanym instynktem popełniają zbiorowe samobójstwa, skacząc z norweskich klifów do morza. Podobnego rodzaju zjawisko wydaje się być obecnie dostrzegalne wśród unijnych biurokratów – coś w przemożny sposób zmusza ich do tworzenia aktów prawnych, które prostą drogą muszą zaprowadzić gospodarki krajów członkowskich UE na krawędź przepaści. Na korzyść lemingów przemawia jednak fakt, że ich obłęd nie dotyka osób postronnych – podczas gdy niedorzeczna polityka legislacyjna UE zbierzew pierwszym rzędzie ofiary wśród unijnych przedsiębiorców. Brukselscy urzędnicy skutki swoich działań odczują zaś zapewne jako ostatni – bo nawet w najgłębszym kryzysie będą pierwsi w kolejce do kasy po wypłaty, premie i nagrody za dobrze wykonaną pracę.

 

Piotr Sienkiewicz, Dyrektor Zarządzający Rusak Business Services

 

Powyższy artykuł stanowi skrótowy i niepełny opis tematu.
Jeżeli interesuje Cię profesjonalne wsparcie merytoryczne w powyższym zakresie, skontaktuj się z naszymi specjalistami (csc@rusak.pl)

Instynkt leminga

Instynkt leminga
ZAPISZ SIĘ DO NEWSLETTERA